Operacja Amelki i Klaudii

Przyszedł dla nas bardzo trudny czas – operacje dwóch córeczek. Co do Amelki nie mieliśmy zbyt dużych obaw tak nam się bynajmniej wydawało, ale z Klaudią było bardzo dużo wątpliwości chociażby ze względu na jej wadę serca, i podejrzenia urazu głowy po wylewach, które miała po urodzeniu. Pani anastezjolog  trochę nas nastraszyła, że nie mamy zrobionej tomografii głowy i do końca nie wiadomo co tam się dzieje. A tomografię mieliśmy zaplanowaną dopiero miesiąc po operacji.

Wszystkie badania zrobione przed operacją były wystarczające, aby operacje się odbyły.

Pierwsza na salę operacyjną pojechała Amelka. Wydawało nam się, że z nią nie było powodów do obaw jednak nerwy robiły swoje i to około pół godziny bardzo się dłużyło.  Na reszcie się skończyło i przywieźli ją do nas. Następnie przyszedł czas na Klaudię. Boże jak ona się bała, jak płakała a ja oczywiście z nią. Nie chciała mnie w ogóle puścić najchętniej poszłabym razem z nią a najlepiej to zamiast niej. I to były najgorsze-najbardziej nerwowe dwie godziny od momentu narodzin naszych wspaniałych czworaczków.

Wiedzieliśmy ile trwała operacja Amelki, więc spodziewaliśmy się że Klaudia wyjedzie po podobnym czasie -jednak nie minęło 45 minut a jej nadal nie było, godzina i nic półtorej i dalej nic. Zbyszek już był tak zdenerwowany, że chodził co chwila do pielęgniarek i dopytywał się czy wszystko w porządku?. Nie pamiętam żebym go widziała takiego zdenerwowanego. A ja z jednej strony cieszyłam się, że już mam Amelkę przy sobie a z drugiej strony myślę, że dużo bardziej zdenerwowana byłam niż Zbyszek, że Klaudii jeszcze nie ma. Wreszcie po ponad dwóch godzinach wyszła Pani doktor, która przeprowadzała operacje i uspokoiła nas, że już po wszystkim i niedługo nam ją przywiozą.

Operacje były troszkę bardziej skomplikowane niż planowane, gdyż obydwie dziewczynki miały przepuklinę po obydwu stronach.

Zdjęcia ze szpitala dostępne w naszej Galerii.

Po powrocie do domu dwa dni spokoju z poszpitalną dwójką a trzeciego dnia one chcą biegać, skakać, rozrabiać i kłócić się o zabawki. No i zaczęło się bieganie za nimi, pilnowanie żeby się nie przewróciły, żeby jedno drugiemu nie zrobiło krzywdy.

Dziewczynki jeszcze dobrze nie doszły do siebie a tu czekał nas tygodniowy pobyt z najstarszą córką Wiktorią na oddziale dziennym w szpitalu kardiologicznym na ul.Litewskiej w Warszawie. Niestety po operacji serca, którą miała przeprowadzoną w wieku 3 lat jej stan zdrowia zaczął się znacznie pogarszać.



Możliwość komentowania została wyłączona.